sobota, 15 stycznia 2011

Odmiana nazwiska

Nazwisko.
Wizytówka człowieka. Rzecz, której nie jest łatwo się pozbyć. Trzeba składać podania, bawić się w całą biurokratyczność. Tak więc zazwyczaj pozostaje z nami do końca życia. Chyba, że zmieniamy je poprzez ślub. Ale to całkiem inna bajka.
Każda osoba ma inne podejście do nazwiska. Jedni uważają je za ważne, drugie za niezbędne do funkcjonowania w ogólnym społeczeństwie i pod skrzydłami prawa. Są osoby, które się wstydzą  nazwisk, ale miejmy nadzieję, że są oni w znacznej mniejszości, bowiem nazwisko to my, ono nas określa, pozwala kojarzyć.
Tak więc, gdy osoba trzecia ja przekształci lub zniekształci, coś się w nas burz. Gniew, złość, podejrzliwość. Ja miałam tak nie dawno. Ostatnia wywiadówka w życiu. Wychowawca umieszcza kartki z ocenami i zachowaniem w kopercie. A na niej... Kto to widział żeby do kogoś mówić "Państwo Steinertowie" albo "Państwo Rakowie". Boże, ludzie zmiłujcie się! Nie dość, że to wogóle nie jest polskie nazwisko, a więc podlega innym zmianą, a właściwie to zmiany te nie istnieją, to jeszcze w jakiś sposób brzmi to niedorzecznie i dla mnie, obrażająco! Mój kolega również się ze złościł " (...) Jeśli jeszcze raz tak to odmieni, to nie wiem co jej zrobie (...)" . Unoszę rękę. Pytam "Dlaczego tak to pani odmieniła?" Na co ona, lekkim tonem " Bo tak się odmnienia" Koniec. Kropka. Nie wyjaśniła nic. Tylko patrzyła jak moją i kolegi twarz, które  wykrzywiał kwaśny grymas. Zresztą. Porównajcie. Co brzmi bardziej dostojnie "Państwo Steinert" czy "Steinertowie" albo "Państwo Rak" czy "Rakowie".
Według jednej definicji "(...)nie odmienia się nazwisk obcych, które ze względu na ich formę nie dadzą się dopasować do polskich wzorców deklinacyjnych(...)" według innej "(...)Nazwiska męskie polskie i obce zakończone na spółgłoskę odmieniają się jak rzeczowniki pospolite o tym samym zakończeniu(...)".
No i ok. Ale co dalej? Mojego naziwska nie odmienia się dla kobiet i mężczyzn. Pan Steinert. Pani Steinert. Panna Steinert. KONIEEEC. Nic dalej. Co się tyczy liczby mnogiej, to nazwisko Steinert podpada pod pod pierwszą definicję, bo "nie da się go dopasować do wzorców deklinacyjnych".
Dlatego się we mnie krew burzy. Jestem dumna ze swojego nazwiska, i nie dam go sobie polonizować. Ostatnio, całkiem inna nauczycielka, powiedziała, że kiedyś wejdzie ustwa, iż nazwiska innego pochodzenia niż polskiego, będą polonizowane.
CO?
A no właśnie to. Państwo polskie ewidentnie ma chrapkę, na koncepcję Dmowskiego z 1920.  Koncepcja inkorporacyjna. Polski nacjonalizm. We wszystkich innych krajach ludzie żyją sobie w spokojnie pozostawionym nazwiskiem. Tylko u nas muszą się doczepiać.
Wiecie co? Dajcie sobie ... Eh. Szkoda na nasz rząd w ogóle, słów.
Żałośni. I tyle.