środa, 12 września 2012

Toskanio, mój domku ...

czy macie tak, że za czymś mocno tęsknicie?
Ja tak. Może uznacie to za snobistyczne i w ogole pśinco was to obchodzi.
Ale przed chwilką zamknęłam oczy, tak, iż potem jak je otwarłam, łza się w nich kręciła.
Barkuje mi Toskani, tego najcudni
ejszego regionu słoneczje Italii. Ostatnio wszystko mi to przypomina- muzyka puszczona wieczorem w ogrodzie, lampka wina przy szumiacych drzewach, zapach brzoskwiń.
A to nie tak daleko- mapę mam jakby przed oczami....
Z Pszczyny na Cieszyn, potem po kolei trasy mniej wiecej idące na Frýdek-Místek, Brno, Znojmo, Wien, Salzburg, Chimsee ( w Bawarii), St. Johann in Tirol, Innsbruck by w koncu wjechać do Italii: Bolzano, Trento, Modema by tu wjechać na A1-  Autostra Del Sole, dalej jechać na Bologna a by od niej kierować się na Firenze a stamtąd rzut beretem i jestem w domu- w Greve in Chianti ♥ tęsknię i wrócę tam. Bo nie być tam jakos pierwszy raz od 8 czy 9 lat.... :(







wtorek, 29 maja 2012

Co nad co przedkładasz?

Wiecie, bo czasami zastanawiam się.
Czy jeżeli przedłożymy naukę nad osobę bliską, to czy w tym samym czasie jesteśmy stratni?
Może omija nas właśnie wiedza życia. Może właśnie mogliśmy zapoznać się z czymś, czym w przyszłości zabłysnęlibyśmy na rozmowie kwalifikacyjnej, lub coś dzięki czemu z łatwością zaliczylibyśmy pierwszy rok na uczelni .. ; D
Ale z drugiej strony. Co za parenaście- paredziesiąt lat, będzie dla nas bardziej wartościowe?
To, że w wieku lat dwudziestu znaliśmy deficyt polskiego budżetu ( na dobrą sprawę wynosi około 56,7% :P ) czy może to, że z kimś pojechaliśmy nad morze lub do lasu, gdzie spędziliśmy magiczny czas i chcieliśmy, by każda kolejna sekunda trwała w nieskończoność?
Impas.
Bo dla jednych sprawą nadrzędną jest przyszłość. To, co możemy zrobić, by do niej dotrwać , by w nią uderzyć z hukiem i impetem.
Dla drugich , takich jak ja, sprawa jest wypośrodkowana. Ja żyję teraźniejszością. Myślę o przyszłości, jednak  moim środkiem transportowym, by się do niej dostać, jest to co robię teraz, z kim spedzam czas, co myślę i czuję.
Niektórzy mają już plan na kolejną dekadę.
Mój odnosi się do najbliższych trzech tygodni. Co będzie dalej? Nie wiem. Nie chcę tak daleko sięgać wzrokiem, który i tak nie będzie w stanie wszystkiego dojrzeć. Niech więc zostanie tajemnicą, to co trzyma dla mnie przyszłość. W końcu kiedyś w niej będę. I jeśli ty akurat należysz do zwolneników planowania i przedkładania wszystkiego nad karierę i plany przyszłościowe- to chcę wtedy z Tobą porozmawiać- zobaczymy czyj plan na życie w większym stopniu zdał egzamin.

wtorek, 15 maja 2012

wtorek, 13 marca 2012

Dwojako. Wieczny apetyt.

Dwojako, bo w sumię nie potrafiłam się zdecydować, o czym chcę napisać.
Wieczny apetyt też jest "dwojaki" w moim mniemaniu.
U mnie wyraża się dosłownie, w wiecznym apetycie- potrafiła bym zajadać się pysznościami, z umiarem, bo umiarem, ale bez końca. Bo cóż za sens miało by życie, jeśli nie moglibyśmy celebrować bo poprzez jedzenie? Poprzez uczczenie tego, co dała nam natura, a co my przekształciliśmy w istne arcydzieła dla podniebienia?
Nie jestem jakąś niewiadomo, jaką super kucharką. Uczę się dopiero, i to często na własnych błędach- ale kocham to. Kocham gotwać i piec, kocham sama eksperymentować z przepisami; połączyć trzy, i zobaczyć co z tego wyjdzie.
Uwielbiam gotować sama dla siebie, ale dla innych też- gdyż widok, iż coś wyszło jadalne i smaczne :D; widok zadowolonych twarzy, potrafi zrekompensować wszystkie wcześniejsze porażki w kuchni, i jednocześnie daje zadatek na gotowanie i pieczenie w przyszłości.
Dlatego taż często eksploruje różne ksiązki, internet, w poszukiwiwaniu natchnień. Dziś odnalazłam naprawdę fajnego bloga, http://bakeandtaste.blogspot.com/ i mam nadzieję, w nabliższym czasie popiec coś. W sumie, nie mam zamiaru wychodzić za często z kuchni w ten weekend :D

Co do drugiego wiecznego apetytu. On też nigdy nie mija. Prawdą jest, czy jesteśmy sami czy nie, zawsze odczuwamy brak drugeij osoby. Mamy wieczną chęć na bycie z kimś. Wieczny apetyt. I dobrze, nie przyznawajcie sie sami przed sobą do tego. Jak chcecie. Okałmujcie się. Ale ilekroć ja, szczęściara ; ), rozmawiam z kimś, kto aktualnie prowadzi inny tryb życia, od mojego, łatwo wnioskuję, iż ta osoba chce mieć kogoś, kogoś bliskiego, z kim może porozmawiać, poprzytulać się, pocałować.
Cokolwiek byśmy nie robili, zawsze będzie tak, że nasza zaprogramowana przed milionami lat narura, będzie nas pchała ku ramionom innej osoby. Wieczny apetyt miłości. ; )


Na dobranoc ; )

czwartek, 1 marca 2012

Filmo-wstręt(?)

Znów trochę zbyt osbisty post będzie...
Ale nie moge nie pisać...

Jak jeden film potrafi "skrzywić" humor w ciągu chwili. I to nawet nie cały film. Ćwierć. "Skrzywić" to dobre słowo. Caly czas mam wrażenie jakbym cytrynę zjadła. No może kilo cytryny. Bo jedną to zjem bez żadnego 'załamania' na twarzy.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio, film wywołał uczucie tego typu u mnie. Np. Las Vegas Parano- jest dobrze nakręcone, z dobrą obsadą i nawet kultura filmu jest odpowiednia, tyle że tematyka ćpania może przyĆmiewa wszystko inne, i dlatego film jest trudny do odbioru. Ale too.. Ten film.
To moja prywatna opinia. Nie będę się z nikim kłocić na ten temat. Ktoś może ten film uwielbiać, jak np Bartek, ale ja.... Nie. Jakoś takie zdecydowane jest to moje nie.

"Hair".

Może ten film nie jest w stanie do mnie przemówić, gdyż nigdy nie byłam za kulturą dzieci kwiatów, za masowym buntem przeci wszytkiemu, za ćpaniem i seksem z kim popadnie i gdzie popadnie; może po prostu ten totalny brak szacunku dla jakiej kolwiek zasady i nawet dla zasad, które wyznają inni, a nie są tym /dzieciom/ narzucane... Nie. Dla mnie zawsze była to jedna z najbardziej , dosłownie, zwichrowanych, kultur.
Czy bym zaufała komuś z "nich"? Wiem, może to uznacie za żałosne, ale odpowiedź ciśnie się na usta bez niczego "NIE!".
To oczywiste, że sobie na wzajem też nie ufamy, że mi nie ufacie ( czasem słusznie :P) , i że w przeciwieństwie do tego, oni sobie "ufali". Bzdura. Nie ufali. Wszystko zapewne mieli w głębokim poważaniu, i czy ufali komuś czy nie, to pewnie nawet nie rozważali tej kwesti, tak jak my dziś.

Nawiązując więc znów do filmu, bo odbiegłam delikatnie od tematu.
Nie jest to film dla mnie, ani dla nikogo, czyje poczucie estetyki i kultury jest dość mocno zakorzenione.
I nie jestem człowiekiem w klapkach na oczach. Przegląd reżyserów i tematyki filmowej w mojej bibliotece filmowej jest rozległy. Uiwlbiam zarówno Felliniego jak i Tarantina. A obydwaj panowie zaliczają się do kompletnie innych kategorii. "Wichrowe Wzgórza", "Katyń" czy "Avatar". Naprawdę. Nie jestem ukierunkowana na jeden gatunek filmowy. I możliwe, iż mój znajomy reżyser, Filip, by się ze mną nie zgodził co do mojego punktu widzenia. Nie wiem. Muszę go spytać.
Jednak wiem, iż mnie, ten film naprawdę zraził.
I smutno mówić, ale człowiek ma ochotę na coś "głośnego" jak np. myuzykę czy głośno puszczony inny film, by choć odrobinę zetrzeć z twarzy ten "kwaśny uśmieszek".
U mnie jeszcze jest widoczny... a już nie da się bardziej wzmocnić głośników.

Nie mówie /nie polecam/, lecz /przemyśl, co jesteś w stanie zaakceptować/, jeśli uznasz, że nawet jeśli kłóci się to z twoimi poglądami, to oglądaj. Ja tak uznałam. I zaczęłam oglądać. Jednak niestety, pierwszy raz od dawna, poległam...

wtorek, 28 lutego 2012

waiting for..

Oki doki. wiecie co?
chcę już Paryź. Nawet pojęcia nie macie, ile mam pomysłów na to, co zabrać ze sobą. jeszcze szczególnie po tych wszystkich Washion Week'ach. ach achhhhhhhhhhhhh :DDD :)))))))

poniedziałek, 27 lutego 2012

84th academy awards- Oscar's

Krótko, zwięźle i na temat. Bo jestem mega chora. Skóra jak porcelana, mega gorącza, mięsnie i kości się buntują i dają o sobie znać, o węzłach chłonnch gardła nie wspomne. Fajnie było by je wyciąć.. Taaaa, a potem wklęsła szrama na pół szyi....

Oscary ropoczęły się coś po 2 polskiego czasu, skończyly 5:45. Poprowadzone w miły i ciekawy sposób. A suknie aaaa, następny post będzie chyba im poświęcony. Dziś tego nie zrobię. Do tego trzeba będzie włożyć energię i pasję... Brak mi dziś pierwszego ;( Pasja sukni jest zawsze. Powiem, że czarna suknia od Versace, którą miała założona jedna z moich dwóch idolek Angelina Jolie ( drugą jest Meryl Streep oczywiście^^) powaliła na kolana.
Ah. A więc proszę. Oto wyniki wczorajszej gali.

p.s. po angielsku :p

>First Oscar goes to HUGO - cinematography;)
>HUGO- Art direction('this is for Martin and for Italy' xd)
>ARTIST- Costume design
>THE IRON LADY -Make up;) Meryl Streep ♥
>Separation - Foreign language film. Buuu and what with ' in darkness':(
>Bradley Cooper ;D.
Film editing -> GIRL WITH THE DRAGON TATOO
>Oscar goes to- HUGO- sound editting
>Sound mixing- HUGO, again xd

Nice show on a stage of Kodak theater- cirque du soleil :))

>ROBERT DOWNEY JR.& GWEENETH PALTROW^^ documentary feature- UNDEFEADET
>RANGO- animated feature film :)
>Aaaaaaaaa- Christian Bale. ♥ OCTAVIA SPENCER ( THE HELP 10/10) actress in a supporting role!!!!!! ;))
>Actor in a supporting role- CHRISTOPER PLUMMER:)
>Oscar for Visual effects goes to... HUGO. ( transformers should have it!!! :( )
>Original score- LUDOVIK BOURCE( artist)
>MAN OR MUPPET - original song

Angelina Jolie- her personality and dress- I love both ♥

>Adapted Screenplay - THE DESCENDANTS :)
>Original screenplay - WOODY ALLEN
>THE SHORE live action short film
>Documentary feature- SAVING FACE!!!
>The FANTASTIC FLYING BOOKS OF MR. MORRIS LESSMORE - animated short film. I though that it will be la Luna..
>Michael Douglas:))) Oscar goes to... (directing!!!!!) .... MICHEL HAZANAVICIUS . Hats off!

Wonderful afro on a singer-head - "what a wonderful world" :)

>The best actor is..... JEAN DUJARDIN
>The best actress is...... wonderful, beautiful and soooo talented MERYL STREEP♥ best actress ever!!!
>And the last Oscar of this evening.
Oscar in goes to... THE ARTIST :)



No to ja kończę na dziś, akcentem, za którym tęsknię, z którego dziś musiałam zrezygnować, bo choroba wygrała. Bartek ^^


środa, 15 lutego 2012

valentine's day

Wczoraj były walentynki.
Dzień zakochańców; całowania się we wszystkich możliwych miejscach publicznych; dzień kupowania czekoladek ( lodów czekoladwóch..:D) i innych prezentów. Dzień uczuć.

"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości"
-Paulo Coelho


Chodzi mi o sens Walentynek. Przyjęliśmy ten anglosaski zwyczaj. Owszem. I jest on u nas powszechnie akceptowany, i nie potępiany, jak np. Hallowen. Jest to dzień możliwości, dzień by się wykazać. Ale jednocześnie, odnoszę wrażenie, iż Walentynki ukazją nam, jak czasami zaniedbujemy niektórych. No bo przecież można kupować kwiaty raz na tydzień ukochanej. Albo zabierać ukochaną osobę do kina. Lub gotować pyszności co drugi dzień. I możemy to zawsze robić, nie czując na karku oddechu powinności, jakie się teoretycznie wiążą z dniem Walentynek.
A mimo to, odnoszę wrażenie, iż znajdą się ludzie, którzy ukochaną osobę traktują tak tylko w Walentynki. Z tym że, w tym wypadku słową "ukochaną" należało by dać do cudzysłowia, gdyż takie drobne zanidbywanie nie jest oznaką pamięci, uczuć i chemii między parą.
Kinder niespodzianka. Mój mały prezent, kiedyś tam od "Niego" :) Czekolada którą uwielbiam, o czym on wie, i zrobił mi słodką niespodziankę od tak. I co? I to jest pamięć. A nie kupowanie rzeczy mówiących o uczuciu tylko w Walentynki.

Tyle że, teraz jest druga opcja sprawy. Na ten , jakże "wyjatkowy" dzień jest organizowana masa imprez, z których można skorzystać, a których w innym terminie nie ma. I tylko więc, w tym terminie możemy zabrać gdzieś ukochaną osobę, i nic nie poradzimy na to, iż jest to 14 luty.

Tak więc. Walentynki- niech będą. Dla mnie- dodatkowa opcja do wykazania się pomysłowością, i można ukochaną osobę wycałować nawet na zamęcznie, a ona raczej nie będzie narzekać ;D
Ale , nie traktujmy Walentynek, jako jedynego z kilku dni w roku, kiedy nbapradę , naprawdę się staramy, bo powinno być tak, że staramy się zawsze, dzień w dzień.

wtorek, 7 lutego 2012

sex isn't a taboo so we can talk about it. / (ENG ;p)

How our society perceive "make love"? And how perceive that a man and how a woman?

First of all in our century sex isn't a taboo. We are talking about it in a cafe or restaurant with our friends; we are chatting about that. We can even talk about it by phone in a supermarket when we are shopping. Is in it something wrong? In my opinion, no. Ok, I know that it is some kind of personal business ; D, but seriously. No one will be shocked if we talk about make love. On the other hand... My second thoughts is that. Older than we, so people above 40 won't understand that. They were born in a last century. They have "quite" different mentality than we. They had different education, follow different examples. So maybe that is the reason that we don't want to talk about make love with our parents. This is some kind of insurmountable obstacle between us. I'm sure that it will change when we will be older but till then...


Another major reason of my writing is two sides of make love. One of them belongs to female side and second one to male. In fact, these two sides have something in common ^^
Of course, i can be sure in 100% only about this female side, so if somebody want to add something, please, do this below this post.
For women in sex count a lot of things but there are two main: touch and sexual experiences. This first one is really important, because sex isn't only for satisfying a physical needs. In it is something more. A beauty. A beauty of being together. The beauty of this strong feeling between partners. Sometimes, woman wants to make love just for feel this psychical intimacy and this closeness of two bodies. She just want to feel that nothing stand in way. That there is only she and he. When between their body is no space she just wants to cuddle up to her beloved and stay in this position by centuries.
Apart from touch, sexual experiences count too, so easy guys, we are not doing it only for you:) In a sexual experiences females feel that touching the stars isn't anything hard to do. All constellations of universe are soooo close. Especially, when woman sees two eyes which look her in face, then she feel that she has everything what she needs to survive by her whole life.
Of course, there are people who can oppose that, but that is just the way I see it.
What is about males side. In fact, I never spoke with none of them about their experience face to face, so I could be wrong, but sometimes I have this feeling that overriding aims have opposite order than in women.

To sum up in our society opinions are differing about sex. Young people think about it in a different categories than older people. Overall sex is really important for both sex but each of them perceives it somewhat differently.

poniedziałek, 6 lutego 2012

be the best (?)

Jak bardzo zakorzenione mamy to, że chcemy być najlepsi, że chcemy we wszystkim górować, że chcemy wszystkich pokonać, że chcemy osiągać jak najlepsze wyniki?

Chyba cholernie głęboko...!
Człowiek ma tak pokręną i dziwną naturę, że nie da się jej do końca zgłębić, a jednak ta jedna cecha dominuje nad wszystkimi innymi.

I co z tego, że z pozoru jesteś szarą myszką? Może jesteś geniuszem z muzyki, biologi albo matematyki, i w momencie gdy ty się pomylisz w jakiś obliczeniach, ktoś może być lepszy. Gorzej, może okazać się, że jest publicznie lepszy. Wkurzasz się. Bo to ty dotychczas byłeś najlepszy. Ty o tym wiedziałeś. I byłeś pewien, że inni też byli tego świadomi.

Albo grasz ze znajomymi w jakąś grę sportową. W momencie gdy wygrywasz, i wiesz, że nie pokonałeś kogoś obcego, tylko kogoś, to jest ci w jakiś sposób bliski, i świadomość tego, że tą osobę będziesz często widywać, i że ona będzie twoje zwycięstwo pamiętać- tak, twoje ego- rośnie, prawie dostaje skrzydeł i odlatuje.


Ale wiecie cie?
To się nazywa samodestrukcja. Bycie najelpszym. A bycie najlepszym we wszystkim, i częste przypominanie sobie tego samemu, jest jeszcze bardziej samodestruktywne.
Bo kiedyś nas to zabije. Albo spowoduje jakiś uraz, psychiczny czy fizyczny. Obojętne. W każdym bądź razie, to wieczne samozadowolenie z siebie samego nas w końcu zniszczy.
Chodzi mi o to, że owszem, mamy być w jakimś stopniu świadomi tego, że w czymś jesteśmy dobrzy, gdyż pozytywnie wpływa to na naszą psychikę i podnosi nasze własne morale, ale nie powinniśmy sami o sobie myśleć "no wieeem, że jestem najelpszy. i co z tego? co ja na to poradzę?". Nie. To jest złe. Bo będziemy chcieli to ciągle i ciągle udowadniać, aż w końcu to się na nas odbije. Wcześniej wspomnianym urazem.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

lucky me

No więc piszę.
Po cichutku.
Wyobrażę sobie siebie w roli Carrie. Zawsze pisała, niezależnie od wszystkiego, od tego, która była godzina i kto był obok. Czuła sie jedynie niezręcznie w mieszkaniu jej "rosyjskiego kochanka" ale poza tym, zawsze była sobą.
Tak więc, ja jestem u siebie w mieszkaniu. Przesłuchuje francuskie piosenki, które spotęgowały jeszcze bardziej zmęczenie tej wspaniałej osoby , leżącej obok mnie i w rezultacie czego, obecnie smacznie śpiącej.
Dobrym pytaniem do ankiety było by: Co odczuwamy, gdy widzimy śpiącą osobę? Dodam, nie byle jaką^^
Otórz, odpowiem we własnym imieniu, choć z różnych babskich i nie tylko babskich pogaduszek wiem, iż nie jestem w tym odosobniona.
Ja odczuwam spokój. Przejmujący spokój, gdyż jeśli ktoś jest w stanie zasnąć obok mnie, oznacza to, iż czuje sie ze mną bezpiecznie. I nie. Dla złośliwych. Nie oznacza to, znudzenia osoby śpiącej osobą nieśpiącą. Nie. To tylko oznacza, iż organizm wie, iż nic mu nie grozi, i może się zrelaksować.
Po drugie, czuje szczęście, gdyż gdy tak patrzę, i widzę tę delikatnie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową lub lekko drżące rzęsy- to i ja wtedy drżę, bo mam kogoś, na kogo mogę tak patrzeć, i myśleć tak kolorowo i bajecznie jak to właśnie robię.
Jako trzecie dodam, iż cokolwiek bym robiła i jakkolwiek się strała, wszelkimi mocami poetyckimi, nigdy nie będę w stanie oddać ducha, emocji i uczuć, które się odczuwa, patrząc na tę spiącą osobę.

niedziela, 8 stycznia 2012

vogue, bazar- FASHION NEWSPAPERS

Czy to tylko ja, czy może każda kobieta, która jest w empiku, w końcu trafia na półkę z gazetami takimi jak Vogue czy Bazar? Jedyne , co mi wtedy przeszkadza, to ceny. Poza tym, nic nie jest w stanie mnie odciągnąć od tych wspaniałych stron, pełnych barw, sukni, kostiumów, butów, płaszczy, dodatków. Te gazety to świat, który jest troche ode mnie oddalnoy. To świat ludzi, pełnych genialnych pomysłów na to, co zrobić, by życie było ciekawsze. To świat projektantów, modelek, wybiegów. Świat guru nas, zwykłych kobiet. Świat, który został nam przybliżony , w postaci tych gazet. Niezwykłych gazet. Każdą strone można przeglądnąć kilka razy. Za każdym razem dostrzeżemy co innego. Inną barwę. Inną fakturę. Inny szew. Inny guzik. Coś, co uciekło naszej uwadze wcześniej. Coś, co z pewnością będzie miało na nas wpływ, gdyż świadomie lub nie, w końcu zastosujemy się do tego.
To nie jest ślepa wiara. To nie jest ślepe podążanie. Ani żadna ideologia. To po prostu życie. Coś, co nas w drobnym stopniu kreuje, i powiduje, iż sami możemy coś zasugerować w rezultacie, gdyż może się okazać, iż połączymy kilka odrębnych styli i wyjdzie z tego arcydzieło.
A więc min. Vogue napędza naszą wyobraźnię i to, co z nią robimy .

klik:
PINK MARTINI- SYMPATHIQUE


Je ne suis pas fière de ça
Vie qui veut me tuer
C'est magnifique être sympathique
Mais je ne le connais jamais

Je ne veux pas travailler
Non
Je ne veux pas déjeuner
Je veux seulement l'oublier
Et puis je fume