poniedziałek, 27 czerwca 2011

pola bitew

Pole bitwy nr 1- Tychy- przegrane. Może mnie nie zabije, ale powoduje , że czuję się parszywie i jeszcze gorzej niż wczoraj.
Pole bitwy nr2- jutrzejsze zdjęcia- oczekuję pozytywnych negatywów :DP
Pole bitwy nr 3- jak nie ruszyło sie , tak dalej nic sie nie dzieje. To jak ugrzeźnięcie w bagnie albo ruchomych piaskach- im bardziej chcesz się ruszyć, tym jest gorzej....
Pole biwty nr4- moje życie. Musi ruszyć z kopyta. Coś się musi zacząć znów dziać. Zaczynam tęsknić za Starą Paulą. Taką separcję miałyśmy na 7 miesięcy. Ale odnoszę wrażenie, że wróci. I to, jesli się zdarzy, to ze zdwojoną siłą. Ale jednocześnie z mniejszą dozą racjonalizmu.  A to źle. No ale. Jak się bawić, to się bawić.... Tylko czemu perspektywa takiej zabawy mnie nie bawi, jak dawniej? ...

sobota, 25 czerwca 2011

aut

czy czujecie sie czasem wyautowani? wiecie, ze teoretycznie mozecie cos zdzialac, ale ewidentnie nikt nic od was nie chce?
tak sie czuje. tak totalnieeeeeeeeee wyautowana. pilka dla przeciwnika. a ja nie mam planu jak ja odbic. ba. nawet jakbym miala plan, nie bylby on w stnie sie zrealizowac, bo zbyt duzo czynnikow nie zalezalo by ode mnie.
w takiej chwili czlowiek nie wie co robic. moze ma pare wyjsc...
poddac sie. sprobowac cos zrobic ale bez wiekszej wiary w zwyciestwo. walczyc. albo poczytac Sun Tzu. sztuka wojny. wojna domowa. w milosci jak na wojnie. front drugim domem. powstaje mi w glowie tylko jedno pytanie. czy warto?
...
Czy warto?